Dzień trzynasty

< Dzień dwunasty | Spis treści | Dzień czternasty >

29.09.2009 Lavezzi Islands

To niezamieszkałe miejsce za to bardzo urokliwe. Na brzegu wyspy leża potężne białe kamienie. Nad nimi góruje mała kapliczka tego samego koloru. Nie dopływamy do lądu. Rzucamy kotwicę kilkanaście metrów od brzegu. Woda jak jest tu wyjątkowo czysta. Liczba ryb wprost przytłacza. Bliżej lądu rośnie sporej ilości trawa morska. Udało mi się natrafić na ławicę żerujących ryb. Są bardzo podobne do tuńczyków. Jednak są mniejsze więc to pewnie nie tuńczyki. Jednak ich skóra i łuski wspaniale odbijają światło słoneczne. Moja obecność zupełnie im nie przeszkadza. Choć na początku lekko się spłoszyły szybko wróciły do obgryzania trawy. Długo je obserwowałam. Położyłam się na wodzie i patrzyłam jak jedzą, szukają lepszych miejsc dla samotnego żerowania. Walczą o swoje terytorium. Podglądałam je tak długo, aż zrobiło mi się zimno i wróciłam na jacht. Później wróciłam podglądać je raz jeszcze. Były dokładnie w tym samym miejscu tak samo pochłonięte trawą. Późnym popołudniem opuściliśmy wyspy i pożeglowaliśmy w stronę parku narodowego 'La Maddalena'. Wieczorem wpłynęliśmy do maleńkiego i bardzo sezonowego portu. Miasteczko wyglądało jak zupełnie opustoszałe. Był otwarty tylko jeden bar. A my byliśmy jedyną łódką jaka wpłynęła tego dnia do portu. Jednak nie narzekaliśmy na brak towarzystwa. Przywitały nas ogromne chmary wygłodniałych komarów. Gryzły niemiłosiernie. I nic nie było w stanie ich przegonić.

basia

< Dzień dwunasty | Spis treści | Dzień czternasty >